Skip to main content

Zdaniem w Norwegii są podzielone. Jedni chcieliby zastąpienia prywatnych agencji pracy przez scentralizowane biuro państwowe, inni uważają, że takie rozwiązanie byłoby krokiem w tył.

Wśród przedsiębiorców i przedstawicieli związków zawodowych trwa dyskusja, czy Norwegia powinna zmienić przepisy dotyczące branży bemanningowej, czyli agencji pośrednictwa pracy. Prezes zarządu Związku Norweskich Przemysłowców (Norsk Industri) uważa, że obecnie branże wydobywcza i stoczniowa są już całkowicie uzależnione od usług agencji pracy. Zadeklarował, iż jest gotowy przedyskutować zmiany w tej sprawie. To odpowiedź na postulat największego norweskiego związku zawodowego Fellesforbundet, aby zlikwidować agencje pracy i zastąpić je rozwiązaniem sterowanym przez państwo. Gdyby ten postulat znalazł poparcie wśród polityków, oznaczałoby to koniec agencji pracy, jakie znamy dzisiaj.

Czym zawiniły agencje?

Zdaniem części związkowców na rynku norweskim „poważne” agencje pracy są już w mniejszości. Przeważają firmy, które w ich opinii nie zapewniają pracownikom wszystkich należnych im praw, na przykład zaniżają stawki wynagrodzeń, nie wypłacają dodatków za nadgodziny albo proponują inne niezgodne z prawem pracy warunki zatrudnienia. Cytowani przez media związkowcy podają przykłady firm, które mają dla pracowników dwie umowy o pracę – jedną oficjalną i zgodną z przepisami, a drugą proponowaną „pod stołem”, z gorszymi warunkami.

Argumentują, iż jest to zjawisko niebezpieczne dla wszystkich, również pracodawców i osób zatrudnionych bez udziału agencji pracy. Bywa, że firmy wynajmujące siłę roboczą nie mają pełnej świadomości, na jakich warunkach zatrudnieni są wypożyczani przez nich specjaliści. Ponieważ część obowiązków przejmują za nich agencje pracy, są też mniej skłonni, aby sami oferować chętnym stałe zatrudnienie.

Zwolennicy obecnych rozwiązań mówią natomiast, że dzięki agencjom pracy zatrudnienie w Norwegii znajdują osoby, które bez pomocy takich firm nie miałyby szansy na pracę. Chodzi między innymi o migrantów zarobkowych. Agencje załatwiają za nich formalności związane na przykład z zakwaterowaniem, transportem czy uzyskaniem odpowiednich dokumentów uprawniających do pobytu i pracy w Norwegii. W opinii zwolenników jest to rozwiązanie korzystne również dla norweskich pracodawców, którzy inaczej mieliby kłopoty ze znalezieniem wykwalifikowanej siły roboczej. Niewielu norweskich pracowników jest chętnych na przykład na kontrakty krótkoterminowe, jakie często pasują niektórym imigrantom zarobkowym. Mało który norweski fachowiec mający na miejscu rodzinę zgodzi się też na kilkumiesięczną przeprowadzkę do innego miasta. Wśród Norwegów mało jest też osób chętnych na prace niskopłatne i sezonowe.

Najważniejsza elastyczność

W rozmowie z dziennikarzami prezes zarządu Związku Norweskich Przemysłowców podkreśla, że dla wielu branż przemysłowych w Norwegii najważniejsza jest elastyczność. Tłumaczy, iż na przykład w branży wydobywczej zdarzają się okresy wytężonej pracy oraz okresy przestojów.

– Branża ma miesiące aktywne i mniej aktywne  – wyjaśnia. – Nie może zatrudniać ludzi, potem ich zwalniać i na nowo zatrudniać. Jest zależna od elastyczności świadczenia usług przez pracowników. Jednocześnie stara się cały czas utrzymywać równowagę przy zatrudnianiu personelu i mieć tyle samo pracowników stałych, co najemnych.

Z kolei przedstawiciel organizacji norweskich pracodawców NHO całkowicie nie zgadza się z argumentami wysuwanymi przez związkowców. Jego zdaniem agencje pracy są w Norwegii niezbędne i nie ma powodu, aby zmieniać związane z nimi przepisy. Wylicza, jak wiele stanowisk tworzy ta branża i na ile przyczynia do rozwoju norweskiej gospodarki. Jego zdaniem powrót do przepisów, jakie obowiązywały w roku 1980, kiedy to nie było agencji pracy, byłby krokiem wstecz. Argumentuje, aby zamiast upaństwowić wynajem pracowników, lepiej dokładnie kontrolować istniejące prywatne biura pośrednictwa pracy, aby przestrzegały przepisów.

Trudno dziś przewidzieć, jaka będzie przyszłość agencji pracy w Norwegii. W dużej mierze zależy to od polityków, którzy już wkrótce będą formować nowy rząd po wyborach parlamentarnych.