Skip to main content

Urząd ds. Konkurencji Konkurransetilsynet ukarał Coop, Norgesgruppen i REMĘ1000 miliardowymi grzywnami za łamanie przepisów o uczciwej konkurencji. Chodzi o tak zwaną zmowę cenową.

Do naruszenia ustawy o konkurencji dochodzi wtedy, gdy klient sklepu płaci więcej niż powinien w wyniku porozumienia sprzedawców. Norweski Urząd ds. Konkurencji od siedmiu lat przygląda się trzem największym sieciom spożywczym w kraju, podejrzewając, że łamią przepisy o uczciwej konkurencji.

Ostatnio sprawa była głośna w 2020 roku, kiedy to Konkurransetilsynet nałożył na Coop, Norgesgruppen i REMĘ1000 kary w łącznej wysokości 21 miliardów koron. Sieciówki odwołały się od tej decyzji. Teraz temat powraca. Konkurransetilsynet właśnie nałożyło na trzy największe sieci handlowe kary w wysokości 2,3 i 1,5 miliarda koron norweskich.

Czy sprawdzanie cen jest niekonkurencyjne?

W Norwegii konkurencja na rynku jest mniejsza niż w innych krajach europejskich. Zdecydowana większość rynku, bo aż 95%, należy do trzech dużych graczy. Norgesgruppen jest największą grupą spożywczą w kraju i jest właścicielem sieci Kiwi, Meny, Joker i Spar. Pięć lat temu Konkurransetilsynet odkryło, że otrzymuje od dostawców lepsze ceny produktów niż konkurencji.

W 2011 roku w kraju dopuszczono działanie tak zwanych „łowców cen”. Chodzi o to, że pracownik jeden sieci handlowej może odwiedzać sklepy konkurencji i sprawdzać ich ceny. Konkurransetilsynet podejrzewa, że Coop, Norgesgruppen i REMA wykorzystują zebrane przez „łowców” informacje do negocjowania wspólnych cen. Tracą na tym konsumenci, bo gdyby nie zmowy cenowe, produkty na półkach sklepowych mogłoby być tańsze.

Przedstawicielka Urzędu tłumaczyła na konferencji prasowej, że nie chodzi o porównywanie cen w taki sposób, w jaki robi to klient odwiedzający różne sklepy, a o „masowe” przekazywanie informacji.

Sieciówki zaprzeczają

Wszystkie z ukaranych sieci już zapowiedziały złożenie skargi wobec decyzji. Zdaniem ich przedstawicieli nie ma mowy o żadnych porozumieniach cenowych, a wzajemne sprawdzanie cen tylko przysługuje się klientom, bo dzięki niemu sieci handlowe wprowadzają obniżki i wchodzą w wojny cenowe. Żadna z sieci nie planuje zaprzestać sprawdzania cen konkurentów, chociaż tego domaga się od nich Urząd.

Zdaniem przedstawicieli sieci handlowych Urząd ds. Konkurencji wie o wzajemnym sprawdzaniu cen od lat, w tej praktyce nie ma nic nowego ani zaskakującego, a podobną stosują na przykład stacje benzynowe.

Komentujący sprawę w mediach ekonomiści przychylają się do opinii, że nieustające spory sieciówek z Konkurransetilsynet nie przysługują się nikomu i generują kolejne koszty sądowe.