Skip to main content

Więcej zapłacimy za między innymi bramki, alkohol oraz produkty spożywcze. W nadchodzącym roku trzeba się przygotować na możliwe podwyżki w Norwegii

Inflacja w Norwegii wyniosła w listopadzie 4,8% w stosunku do listopada poprzedniego roku. Co prawda rosną nie tylko ceny, ale i płace, jednak nie w takim samym tempie. Dodatkowo w nadchodzącym roku więcej trzeba będzie zapłacić między innymi za transport i żywność. Z zapowiedzi budżetowych już wiemy, że zdrożeją między innymi: alkohol i papierosy (o około 4%), ładowanie samochodów elektrycznych (o około 4%), wizyty u lekarza (prawdopodobnie suma egenandel wzrośnie o 125 NOK). To jednak nie wszystko. Oprócz podwyżek zaplanowanych na poziomie budżetowym, są też te wynikające z innych przyczyn.

4 korony tu, 2 korony tam

W nadchodzącym roku więcej trzeba będzie wydać między innymi na opłaty drogowe, szczególnie na południu kraju. Spółka Fjellinjen, czyli największy w Norwegii operator systemu poboru opłat za bramki, od 1 stycznia 2024 roku podniesie ceny. Zmiana w Viken i Oslo będzie odczuwalna dla kieszeni przeciętnego kierowcy. W grę wchodzi kilkunastoprocentowa podwyżka. Dla samochodów o masie poniżej 3.500 kg (benzynowych i z silnikami diesla) cena za przejazd wzrośnie o 4 NOK. Posiadacze aut elektrycznych również zapłacą więcej niż wcześniej, w godzinach szczytu aż o 2 korony za jeden przejazd.

Spółka tłumaczy, iż w budżecie potrzebne jest więcej pieniędzy na rozwój kolei. Problem w tym, że bilety kolejowe w regionie też do najtańszych nie należą.

Miało być taniej, może być drożej

Podwyżki cen żywności zapowiada między innymi właściciel sieci sklepów Kiwi. Tym razem chodzi nie o wynik inflacji, a rządowy pomysł na zmniejszenie cen żywności w sklepach. Odkąd minister Jan Christian Vestre zapowiedział wprowadzenie regulacji, które ustalałyby możliwe transakcje między dostawcami a sklepami, przedstawiciele sieci działających w Norwegii ostrzegają, że przyniesie to skutek odwrotny od zamierzonego.

Celem ministerstwa jest zapewnienie stałych cen żywności, w różnych sklepach te same towary nie powinny znacząco różnić się cenami. Zdaniem przedstawiciela sieci Bunnpris sztuczne regulowanie rynku zawsze w konsekwencji sprawia, że trudniej jest przetrwać mniejszym sieciom handlowym, co w końcu przekłada się na wzrost cen. On również jest sceptyczny co do rządowego pomysłu i podkreśla, że nigdzie na świecie nie prowadzono takiego rozwiązania.

Dzisiaj w tej sprawie ma się odbyć spotkanie z przedstawicielami różnych sieci sklepowych oferujących żywność i produkty codziennego użytku.