Od 12 marca w całym państwie zamknięte są przedszkola, szkoły i uniwersytety. Okazuje się, że problem prowadzenia zajęć edukacyjnych nie jest jedynym zmartwieniem, z którym zmagają się norweskie władze. Pozostaje jeszcze kwestia przemocy domowej.
Władze Norwegii martwią się, że przez epidemię i zamknięcie placówek trudniej będzie walczyć z przemocą domową. Do tej pory odpowiednio przeszkoleni nauczyciele byli wyczuleni na ten aspekt i w porę mogli zareagować. Poprzez epidemię ten system może zostać zachwiany, przestać odpowiednio działać .
Na problem ten zwrócili uwagę lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala w Oslo. Do tej pory (przed zaostrzeniami z powodu COVID-19), tygodniowo odnotowywano na oddziale pediatrycznym od 10 do 15 przypadków dzieci z objawami pobicia. Teraz ta liczba obniżyła się do zaledwie 1 dziecka tygodniowo.
Norwescy specjaliści chcą zwrócić uwagę na problem, który teraz łatwo przeoczyć. Jest to trudny czas dla wszystkich, ale nie powinno się zapominać o problemach w sferze rodzinnej.